Ubytki czynnika chłodniczego to utrapienie wielu kierowców. Jeśli coś takiego przydarzyło się i Tobie, zapewne z niechęcią pomyślałeś o konieczności udania się do serwisu i napełnieniu układu nowym czynnikiem. A może by jednak tym razem nieco zaoszczędzić i nabić sobie klimatyzację samodzielnie? Tylko czym to zrobić? Jest na to sposób dobry i jest sposób bardzo zły. Czym w praktyce się od siebie różnią?
Dlaczego klimatyzację samochodową powinieneś przede wszystkim napełniać w profesjonalnym serwisie?
Zacznijmy od tego, że ubytki, te wyraźne ubytki w czynniku chłodniczym krążącym w Twojej klimatyzacji, nigdy nie są efektem parowania czy uciekania gazu przez np. pory gumowych przewodów. Jeśli czynnik chłodniczy w Twoim aucie znika regularnie w takim tempie, że musisz uzupełniać go co roku lub częściej, to jest to widomy znak, że gdzieś w układzie pojawiła się nieszczelność. Nieszczelność tę możesz wykryć sam, jeśli np. w Twoim układzie krąży olej z kontrastem, ale nawet wówczas nie jest to wcale takie pewne. Z niektórymi nieszczelnościami poradzą sobie jedynie profesjonalne serwisy i choćby z tego powodu warto się do nich udać na coroczny przegląd.
Podczas takiego przeglądu nie tylko możesz zlikwidować nieszczelność układu i uzupełnić poziom czynnika, ale też wymienić lub uzupełnić poziom oleju do klimatyzacji, który to olej również z czasem traci swoje właściwości i zwyczajnie się brudzi.
W jakich sytuacjach możesz samodzielnie uzupełnić ilość czynnika chłodniczego w klimatyzacji samochodowej?
Samodzielne uzupełnianie czynnika chłodniczego zwykle jest działaniem doraźnym. Przykładowo – po pół roku od przeprowadzanego w zimie serwisu klimatyzacji, gdzieś w okolicach lipca zauważasz spadek wydajności „klimy”. Powodem zapewne jest niewielka nieszczelność, którą prędzej czy później musisz usunąć. Tymczasem jednak przychodzą upały, Ciebie czeka wyjazd na wakacje i nie bardzo uśmiecha Ci się teraz serwisowanie układu. Co robisz?
W takich sytuacjach zawsze możesz sięgnąć po czynniki chłodnicze do samodzielnego nabijania, które oprócz gazu, zawierają także olej. Co więcej, mogą mieszać się z praktycznie dowolnym czynnikiem krążącym oryginalnie w układzie, a nawet z powietrzem, przez co nie musisz przejmować się koniecznością wytwarzania próżni. Tym sposobem możesz samodzielnie uzupełnić klimatyzację raz na jakiś czas. Tylko raz na jakiś czas!
Jakiego sposobu samodzielnego nabijania klimatyzacji samochodowej nigdy nie powinieneś próbować?
Chyba najgorszym możliwym, a niestety dość popularnym w pewnych kręgach sposobem na samodzielne nabijanie klimatyzacji, jest użycie w roli czynnika chłodniczego gazu LPG. Gaz ten, i owszem, jest wielokrotnie tańszy niż nawet ten mniej drogi czynnik R134a i – co ciekawe – jest też od niego efektywniejszy w działaniu. Ale! Tłocząc LPG do swojej klimatyzacji, nie tylko prowadzisz do zabrudzenia całego układu (ten gaz nigdy nie jest czysty) i do zatarcia sprężarki, ale też zamieniasz swoje auto w mobilną bombę o niewielkiej, ale wystarczającej sile rażenia. Wybuch 1200 gram gazu LPG pod maską może skończyć się tragicznie. Niestety, nie tylko dla tej osoby, która wpadła na pomysł napełnienia nim klimatyzacji.
Ja nabijam klime za pomocą czynnika r134a. Mam 2 ulubione firmy od których zawsze kupuje AcToGo i EasyKlima. Bardzo serdecznie ja wszystkim Polecam niżej zostawiam link do właśnie tych czynników.
1200 gram gazu LPG? Zastepczo R290 i R600a 50/50, układ należy napełnić w ilości ok 35% pierwotnej masy czynnika R134a. Przeciętnie w aucie jest od 500g do 900g R134a. Zatem mieszaniny r290/r600a 50/50 będzie odpowiednio 175g do 315g. Napełniając układ w ilości 1200g tą mieszanina to byłby ekwiwalent 3429g R134a. A taka ilość to już raczej spora chłodnia!!!. Jedyny minus te mieszaniny zastępczej to, że należy podawać w formie cieczy, a nie można wyłącznie gazowo, ponieważ jest to mieszanina zerotropowa. Najpierw paruje propan a potem izobutan. Drugi minus to, że w przypadku małego wycieku wydostaje się więcej propanu niż izobutanu. Powoduje to zmianę proporcji tej mieszaniny co wpływa na zmniejszanie ciśnienia ciecz-gaz w odniesieniu do temperatury otoczenia. Można zaobserwować zauważalny spadek wydajności chłodniczej.
To nie jest czynnik r134A tylko zamiennik, pewnie R290 i R600a.